Dlaczego wymyśliłem sobie filmowanie dronem zamków?
Bo uznałem, że może to kogoś zainteresować.
Pierwszy był zamek w Szydłowcu.
Pamiętam, jak wstałem podekscytowany wcześnie rano, żeby pojechać do tego miasta i – wtedy jeszcze z przyczajki – zrobić kilka ujęć. Głównie najazdy i panoramy. Z czasem wzbogaciłem te środki ekspresji.
Wtedy też zorientowałem się, że ptaki bardzo interesują się moim chińskim latającym przyjacielem.
Potem był Czersk.
Ten zapamiętam, bo jadąc tam resor w samochodzie się zerwał. Pierwszy raz też zerwał mi się zasięg w dronie. Zapewne jakbym wziął tam ze sobą ówczesną narzeczoną, a dziś żonę, to też by ze mną zerwała. (Suchar na miarę naszych czasów)
Jednak prawdziwym – dla mnie – przełomem był zamek w Drzewicy. Raz, że – choć mocno zaniedbany – jest całkiem dobrze zachowany. Dwa, że jest mało znany. Nawet wśród ludzi interesujących się tematem. Dzięki temu zebrał – jak na moje standardy – dość dużą publiczność. I to sporą zza wschodniej granicy.
Na pewno tam wrócę.
Potem już poszło z górki. Kolejne zamki „zdobywałem” niemal z marszu.
Obiekty w Inowłódz i w Rawie Mazowieckiej nie są jakoś bardzo spektakularne. Ale były dosyć blisko. A – przypomnijmy – były to czasy, gdy benzyna kosztowała niemal połowę swojej dzisiejszej ceny.
Z kolei Łęczyca, Koło nad Pilicą i Besiekiery były po drodze na Poznania. I to akurat była pouczająca wycieczka. W Łęczycy spotkałem przemiłą panią dyrektor muzeum. W Besiekierach poznałem legendę o konszachtach tamtejszego rycerza z diabłem Rokitą. A Koło? Koło zaskoczyło mnie oglądalnością tego filmu, której do dziś nie umiem pojąć. Pewnie niektórzy oglądali go w kółko. (Sypią się mi dziś te suchary)
Filmowanie zamków ze szlaku Orlich Gniazd w pewnym momencie przesyciło moje zamiłowanie do latania po zamkach. Ale dla samego zamku w Ogrodzieńcu było warto tam jechać.
W drodze powrotnej jeszcze Chęciny i moja przygoda z zamkami na jakiś czas była zakończona.
Z czasem doszedł jeszcze kręcony na kacu Chudów jako reprezentant zamków śląskich, ale to raczej ciekawostka, niż poważny zamek. Choć na Śląsk obowiązkowo wrócę. Jakem Pabloski herbu DJI!
Ostatnim dotychczas sfilmowanym przeze mnie zamkiem był ten w Janowcu. I tu zastosowałem narrację. Opowiedziałem historię o nawiedzającej go Czarnej Damie. A, że moje gadanie spotkało się z miłym odzewem, to rozpoczęło nowy cykl moich filmów, w których gadam. Ale to opowieść na inny wpis…