Kiedy ktoś ze znajomych dowiaduje się o mojej droniarskiej pasji, to pyta jak to się zaczęło. Więc wydaje mi się logicznym, żeby mój pierwszy wpis był właśnie o tym.
Otóż NIGDY wcześniej nie ciągnęło mnie do dronów. Uważałem, że jestem na to zbyt nieskoordynowany i nieuważny.
Za to od zawsze ciągnęło mnie do fotografii. Od połowy życia – także do filmowania. W tej kwestii uważam się – co najmniej – za zawodowca. Wszak zarabiałem na tym pieniądze.
Pamiętam lipcowy poniedziałek – niemal dwa lata temu – kiedy kolega powiedział, że widział w działaniu drona DJI Mavic Mini i robiło to dobre wrażenie.
W środę dron był już zamówiony, a w następny poniedziałek wykonywałem pierwsze – nieporadne – loty.
Tak powstał mój pierwszy film na kanał Pabloskilata: Rezerwat żółwia błotnego
W sumie z samochodem miałem tak samo: kupiłem w poniedziałek, we wtorek wziąłem lekcję jazdy (bo prawko leżało przez lata odłogiem), a w czwartek ruszyłem w dwustukilometrową trasę.
Wracając do tematu.
Kiedy już kupiłem tego Mavica Mini, to za punkt honoru postawiłem sobie, żeby nie leżał w szafie. I jako motyw przewodni moich filmów obrałem okoliczne zamki. Udawało mi się być w tym całkiem konsekwentnym.
No i tamte wakacje 2020 roku właśnie z tym będą mi się kojarzyć – z lataniem po zamkach. Ale to już opowieść na kolejny wpis.